Kiedy ktoś najbliższy wyrywa Ci serce...gaśnie cała reszta...
Dom który miał być oazą dla rodziny...staje się ciężarem dla jednej osoby...
Piękne rzeczy, nowe poduszki, zadbany trawnik...wszystko traci wszelkie znaczenie..
Zastanawiasz się po co? Dla kogo?
Jednak prawda jest taka, że dla siebie...bo nie mamy tak naprawdę nikogo więcej niż samych siebie...
Czasem nawet tego nie mamy kiedy np. choroba wyrywa nam życie z rąk.
Dlatego trzeba się podnieść popatrzyć prosto w słońce, na chwilę oślepnąć po to by później móc dostrzec te malutkie migotania liści na brzozie i pączki kwiatów na wiśni...
Po co? Nie wiem...
Ale to miłe, miło żyje się doceniając najmniejsze radości, jak śmieszna pozycja kota kiedy śpi lub widok talerza spaghetti posypanego parmezanem i przybranego świeżą bazylią...
Jak twoje psy leżące w pozycji która wcale nie przypomina serduszka a ty właśnie serduszko widzisz...
Kiedyś uważałam, że to głupie, teraz uważam, że to ja byłam głupia, bo nie potrafiłam dostrzec jak wiele piękna jest w około...i docenić że życie tak na prawdę składa się z chwil, i tylko te chwile pamiętamy, ona się liczą...więc dlaczego nie zatrzymać dla siebie ich jak najwięcej?
Dlatego pozwólcie, że wracać będę powoli, stopniowo, bo jeszcze wiele rzeczy nie ma sensu i pewność siebie już nie ta...
Ale może jakoś to będzie, może dzięki temu stanę się mądrzejsza silniejsza i wartościowa...
Postaram się pokazać Wam i sobie różne małe fajności, które spotykają mnie na co dzień...
oby było ich jak najwięcej :)
Na koniec bardzo dziękuję Marcie z tulipanowiec.blogspot.com , już ona wie za co :)
Dzięki takim ludziom jak Ty wiem, że mój blog ma sens, bo jest chociaż jedna osoba, która go czyta:) A czasem warto coś robić chociaż dla jednej osoby:)
Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia :)
Ściskam
Ola
Kochana Olu!!
OdpowiedzUsuńWszystko, bez względu na to jakie emocje ze soba niesie, ma sens...i choć w trakcie doświadczania zapominamy o tym, to jednak po jakimś czasie sie okazuje, że trzeba było przejść tą drogę, trzeba było doświadczyć.
Nie wiem co się wydarzyło u Ciebie, ale energia jaką posłałaś pisząc tego posta nie była tą najweselszą...ale dobrze, że widzisz te rózne małe drobiazgi wokoło!:) Ja tez je dostrzegam! I myślę, że w tym tkwi cały sens - zauważając coś tak nikłęgo jak choćby maleńki kwiatuszek wystający z pomiędzy kostki brukowej, który mimo napastliwego twardego sąsiedztwa DAŁ radę, wybił się ponad to, co wydawac by się mogło niemożliwe dla takiego maleństwa...a jemu się udało! I pięknie kwitnie! I pręży się do słońca! I czerpie z życia maksymalnie ile się da:)
..to o zwierzętach to też prawda - ich zwykłe-niezwykłe pozycje potrafią nieraz zatrzymać wzrok na dłuższą chwilę i wywołując uśmiech od razu ślą ciepło do Duszy:) ..bo to niby "tylko" zwierzęta, no nie..? ..a ile potrafią dać nie oczekując nic w zamian:)
Olu, niechaj każda chwila obfitująca w te małe drobne cuda niesie ze sobą pozytywne nastroje, które z przyjemnością odczujesz i..podasz dalej:)
Wszystkiego Dobrego dla Ciebie!:)
..i dla Twoich zwierzaków;)
Pozdrawiam!:)
Dziękuje za te piękne słowa :)
UsuńŚciskam gorąco:*
Olu,
OdpowiedzUsuńCieszę się, że napisałaś, że wróciłaś na bloga.
Te maleńkie rzeczy, jakie opisujesz są piękne. Często jesteśmy zalatani, szukamy "wielkich" rzeczy i pragniemy spełniać "wielkie" marzenia, a tych drobiazgów nie zauważamy. Czasem jednak, gdy się zatrzymamy, zaczynamy je dostrzegać i uśmiech wraca na buzię. Odzyskuj siły i napawaj się pięknymi wiosennymi cudami.
Tęskiniłam za Twoimi wpisami, ale to już wiesz ;)
Pozdrawiam, trzymaj się :)
Marta
Tak tych "wielkich" rzeczy było ostatnio w moim życiu za dużo:/
UsuńWielkich słów, marzeń i emocji...oczekiwań...
A tak na prawdę nie ma czegoś wielkiego bez czegoś małego :)
Iskierka w sercu ważniejsza niż tysiąc słów..
Buziaki :*
Oleńko... wyobrażam sobie, jak musiało być okropnie... trochę domyślam się co się stało... i współczuję Ci bardzo... życie jest popieprzone, ludzie są popieprzeni, ale... NIE WSZYSCY!!! ... chyba ;-)) Trzymam kciuki, by jak najwięcej tych drobiazgów sprawiało Ci radość.Buziaczki!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie wszyscy :)
UsuńDzięki ystin i pozdrawiam gorąco:*
Trzymam kciuki, będzie dobrze...musi być! :)
OdpowiedzUsuńMarta
Dzięki :* Jasne, że będzie! dołki są po to żeby w nie wpadać;)
UsuńKochana mogę się tylko domyślać co się stało ale mam nadzieje, że szybko wyjdziesz na prostą. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzięki Karola, jest już w sumie coraz lepiej...co nas nie zabije to wiadomo :D
UsuńBuziaki:*
Olu, dobrze że jesteś, że wróciłaś. Marta Dublin
OdpowiedzUsuńDzięki Marta:*
UsuńJa też się cieszę, że mi się zachciało chcieć:)
Buzka!
Nie wchodziłam tu kilka miesięcy, a ile się wydarzyło! Garderoba - miodzio. Podziwiam wszystkie zmiany, a raczej wyobraźnię, by to zaplanować, talenty i umiejętności. Jest coraz piękniej. Choć smutny ten ostatni (mam nadzieję, że nie) wpis. Serdeczności przesyłam.
OdpowiedzUsuńPrzeważnie cicha podczytywaczka ;)
Dziękuję i pozdrawiam ciepło:))
UsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńRewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis
OdpowiedzUsuńSuper ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuń